sobota, 1 maja 2010

JOWISZ - Magnetosfera

Słońce emituje wiatr słoneczny, strumień naładowanych cząstek, protonów i elektronów. Cząsteczki te lecą z prędkością 1,6 mln km/h. Jowisz praktycznie wyłapuje te cząstki. Cząstki te, składające się na prąd elektryczny krążą w uwięzi wokół Jowisza. Żadne słowa nie są w stanie opisać tego zjawiska. Magnetosfera Jowisza to największy byt w układzie słonecznym. Jest nawet większa od Słońca. Najłatwiej to zobrazować przez porównanie. Gdyby magnetosfera Jowisza była widoczna na nocnym niebie, byłaby dużo większa od Księżyca. Jest ogromna. Mimo, iż jest 5 razy dalej od Ziemi niż Słońce, wciąż jej obraz byłby niesamowicie duży na nocnym niebie. Jakby była widoczna przyjęłaby znaną nam formę: rękawa wskazującego kierunek wiatru. To zaokrąglona formacja rozciągająca się w jednym kierunku, z wyciągniętym ogonem. Rękaw ten sięga orbity Saturna. Prąd elektryczny jaki generuje Jowisz ma wartość rzędu 10 mln amperów. Największa planeta układu słonecznego przewodzi prąd dookoła siebie. Fenomen ten wytwarza pewne zjawisko, które możemy zaobserwować, gdy uciekają naładowane cząsteczki. Na Jowiszu obecne są zorze polarne, ponieważ cząstki zderzają się z górną atmosferą planety i świecą. Zupełnie jak zorze polarne na Ziemi. Zorze te są 1000 razy mocniejsze, niż ziemskie zorze z obu biegunów jednocześnie. 
Rozciągają się na długości prawie 2000 km. Gdybyśmy mogli pod nimi stanąć, zajęłyby cały nieboskłon, poruszając się z błyskawiczną prędkością|16 000 km/h. Pole magnetyczne Jowisza to istne, ryczące monstrum. Prawdę mówiąc właśnie do nas przemawia. Jowisz. Gigant układu słonecznego ma coś do powiedzenia, jeśli chcesz słuchać. Możemy usłyszeć coś jak ryk lwa, ponieważ to brzmi podobnie. Słychać różne świsty, syknięcia. Również gwizdy. Wszystko spowodowane dynamicznymi zjawiskami zachodzącymi w magnetosferze. Jadąc autostradą przez ciemną pustynię, twoje radio może złapać dźwięki dochodzące z magnetosfery Jowisza. Fale potrafią trwać od kilku sekund do kilku minut. I stale się to powtarza. Większość z nich ma stałą częstotliwość, ale od czasu do czasu pojawiają się dźwięki o podnoszącym się, bądź opadającym tonie. Niektórzy słuchacze opisują je jako dźwięki podobne do stuku dzięcioła, albo fali uderzających o plażę. Niepokojący hałas. Ale tajemnicę pochodzenia dźwięków z Jowisza odkryła dopiero sonda Voyager 2, która przeszła przez zewnętrzną magnetosferę planety w 1979 roku. Przez długi czas nikt nie był w stanie zrozumieć pochodzenia tych dźwięków. To było jedno z najbardziej ciekawiących mnie zagadnień, kiedy zacząłem interesować się Jowiszem. O co chodziło z tymi falami radiowymi? To jeden z odkrytych sekretów Jowisza. 
Odpowiedź na to pytanie stworzyła jednak wiele innych. Myślę, że tak powinno być. Jeśli nie ma się więcej pytań, zagadnienie staje się nudne. Fakt, że planety nie rezygnują łatwo z utrzymania swych sekretów, czyni wszechświat niezwykle interesującym miejscem. Jowisz ciągle zdumiewa i miesza w głowach naukowców. W 1979 roku zaskoczeniem było odkrycie pierścienia Jowisza. To nic wielkiego, zważywszy, że Saturn ma pierścienie, ale to i tak fascynujące. Wszystkie gazowe olbrzymy mają pierścienie, prawdopodobnie pozostałości po formowaniu się planet. Księżyce skrzepły z obłoków protoplanetarnych, zatem pierścień ten może być niedoszłym księżycem. Pierścień Jowisza to materia wyrzucona z jednego z wewnętrznych księżyców. Pył w pierścieniu pochodzi z zewnętrznych księżyców. Pierścień powoli rośnie w miarę napływu masy. Planeta ta ma też drugie swoje oblicze, które wciąż pozostaje tajemnicą. Dlaczego wciąż tworzą się plamy burzowe? Na przykład ta ciemna plama. Pierwszy raz zauważono ją w 1997 roku. Wygląda na ogromną chmurę, 2 razy większą od Ziemi, unoszącą się ponad północnym biegunem Jowisza. To gospodarz innych, równie zadziwiających plam. Na jego powierzchni pojawiają się również innego rodzaju plamy, były np. 3 owale około 1/3 rozmiaru Wielkiej Czerwonej Plamy. Zajmowały tę samą szerokość geograficzną na południowej półkuli. Można było je obserwować już w latach 30-tych XX wieku. 
Astronomowie, amatorzy mogli je obserwować do późnych lat 90-tych XX wieku, kiedy to 2 z nich zlały się razem, potem pozostałe 2 się połączyły i dziś widoczna jest tylko jedna. Nadal ulega transformacji. Kilka miesięcy temu zmieniła kolor na czerwony. Teraz zwana jest Małą Czerwoną Plamą, z powodu koloru, ale powody zmiany kolory nadal nie są nam znane. Duże znaczenie ma tu chemia, bądź coś zupełnie innego, dynamicznego, ale pewne jest to, że musimy to zbadać. Jowisz to agresywna planeta. To olbrzymie, gazowe ciało niebieskie z niezliczonymi burzami, tworzy jedno z oryginalniejszych obcych środowisk w układzie słonecznym. I chociaż znajduje się około 630 mln km od Ziemi, łączy nas z nim więcej, niż nam się wydaje. Myślę, że lekcja jest dość pouczająca. Cokolwiek dzieje się tu, na Ziemi, jakakolwiek nie spotkałaby nas pogoda, na Jowiszu ma dużo większą siłę, a Ziemia przecież nie jest jakąś małą wysepką. Jowisz jest lepszym przykładem wydarzeń pogodowych, niż te zaobserwowane na Ziemi. Dla naukowców Jowisz jest królem pytań dotyczących naszego układu słonecznego. Możliwe, że skrywa też odpowiedzi na te pytania.

JOWISZ - Rok 2016 misja robota „DEPTHX”

Chciałbym powędkować w przeremblu na Europie, wyciąć otwór, wpuścić batyskaf, rozejrzeć się, czy cokolwiek pływa w wodzie, może akurat podpłynie do kamery. Tego bym chciał. Pewien naukowiec planuje taką wyprawę na ryby. Za tymi drzwiami, w pobliżu Austin, w Teksasie pokłada się nadzieję w pewnym robocie. Zaprojektowano go do eksploracji zupełnie nieznanego środowiska, szukania w nim biologicznych form życia. To Deep Phreatic Thermal Explorer, lub po prostu “DEPTHX”. Przechodzi właśnie testy w miejscowych kamieniołomach. Wiążą się z nim wielkie plany na przyszłość. Jeśli wszystko pójdzie gładko, misja wystartuje w 2016 roku. Do Europy dotrze w 2018 i gdzieś w 2019 roku będziemy już wiedzieć, czy istnieje życie poza Ziemią. O to w tym chodzi. DEPTHX jest dzieckiem inżyniera Billa Stone’a. Wraz z zespołem naukowców postawili na szalę swą reputację. Spędzili 6 lat na rozwijaniu i budowie prototypu. Jest on częścią ambitnego projektu, wysłania go w kosmos, przedostania przez 10 km lodu prosto do oceanu na Europie. By dostarczyć go pod lód potrzebny będzie statek matka, latający po orbicie Europy, również lądownik, który osiądzie na lodzie, następnie w drugiej fazie lądowania nastąpi stopienie lodu, jakieś 3 do 5 km pod powierzchnię czapy lodowej i wtedy można uruchomić 3 fazę misji. Potrzebny będzie szybki, rakieto-podobny pojazd, coś jak torpeda najprawdopodobniej z napędem jądrowym. Mógłby tak krążyć tysiące kilometrów w oceanie Europy. Czy to jest wykonalne? NASA twierdzi, że tak. 
Agencja kosmiczna ma pieniądze i błogosławieństwo na inwestowanie w poszukiwania życia pozaziemskiego. Jeśli na Europie istnieje życie, to czy chodzi, mówi, lata? Równie dobrze może to być wirus, albo prosta bakteria. Możemy spodziewać się jedynie prymitywnych form życia. Mimo to, mogą one diametralnie różnić się od ziemskich. Naukowcy są entuzjastycznie nastawieni po odkryciach dziwnych i odpornych organizmów w jednych z najbardziej niegościnnych miejsc na Ziemi. Na przykład rurko czułkowce, które żyją i prosperują w zupełnych ciemnościach. Ekstremalnie wysokie ciśnienie też nie jest problemem. W 1977 roku odkryto stworzenia żyjące kilka kilometrów pod powierzchnią szczeliny Galapagos. Żyją w wodzie, u wyjść kominów hydrotermalnych. Całkiem możliwe, że podobne warunki, czyli ciemność, wysokie ciśnienie i kominy hydrotermalne, istnieją na Europie. W pobliżu kominów hydrotermalnych, które zaopatrują w ciepło i substancje odżywcze dno oceanu na Europie, mogłyby żyć organizmy podobne do tych, które kiedyś żyły na Ziemi. A nawet jeśli nie znajdziemy tam żadnych rurko czułkowców, to może coś innego tam będzie. Na Ziemi takie mikroby to ogromne skupisko życia. Spodziewamy się istnienia czegoś podobnego na Europie, z prostego powodu: jest tam woda. Bill Stone obrał sobie znalezienie ich za główny cel. Ale to dzięki DEPTHX będziemy mogli odpowiedzieć na te fascynujące pytania. 
Robot będzie szukał oznak życia oraz pobierze próbki do analizy. Pomimo, iż dziecko Stone’a jest dopiero w fazie początkowej, już jest zaawansowanym technologicznie urządzeniem. To wyrafinowana zabawka, która może objawić nam zupełnie inny świat. Nasz pierwszy kontakt z życiem pozaziemskim może mieć miejsce na księżycu Jowisza, Europie. DEPTHX, albo raczej „Hydrobot”, został zaprojektowany jako samodzielna jednostka, nie wymagająca pomocy człowieka. Wszystko wykona robot, sam. Wcale nie będziemy nim sterować na odległość. To duży krok naprzód w dziedzinie robotyki. To prawdziwa szkoła przetrwania. Początek nowej „Odysei Kosmicznej”. Jesteśmy już dosłownie na krawędzi i czekamy na to co pokaże nam maszyna, co jest tam, na dole. DEPTHX jest w stanie pobierać i analizować próbki na bieżąco, w trakcie pływania w oceanie. Ta rurka, tu, to miejsce gdzie umieszczane są próbki, które gromadzone są później w pojemnikach. Jest ich 5. Ale zanim to zrobi próbki przechodzą przez serię mikropomp, tu po lewej gdzie przenoszone są pod mikroskop. Mikroskop ten sfotografuje wodę z dokładnością do 5 mikronów. Na zdjęciu zobaczymy więc większość z możliwych mikroorganizmów, wielkości powiedzmy od 5 do 200 mikronów. Robot użyje mikroskopu, w celu wykrycia życia mikrobiologicznego i podjęcia decyzji o zachowaniu próbki. Systemy DEPTHX’a muszą być stosunkowo małe, by móc pracować w przestrzeni no i oczywiście muszą przejść pomyślnie próby pod lodem. 
Urządzenie testowane jest w lodach Antarktydy, aby mieć pewność co do ich wiarygodności. Pytanie o życie na Europie nie jest powszechne, ponieważ zmieniłoby ono nasze postrzeganie wszechświata. Tzn., mam na myśli, że jeśli na tym małym księżycu przebywającym w agresywnym środowisku Jowisza występuje jakaś forma życia, to mówi nam to jedno: życie może być praktycznie wszędzie. Myślę, że poszukiwania życia pozaziemskiego są bardzo ważną rzeczą nie tylko dla nas jako naukowców, ale dla całej ludzkości. To olbrzymie wyzwanie, nie tylko dla ludzkości. Również dla robotów. Ze wszystkich wspaniałości Jowisza, żadna nie jest równie imponująca, co ta, której nie widać. O wiele większa od czerwonej plamy, bardziej dynamiczna niż przepływy masy, i równie śmiertelna co znane ludziom niebezpieczeństwa. To jedno z najmocniejszych źródeł promieniowania w układzie słonecznym, po Słońcu. Pole magnetyczne Jowisza to największy byt w układzie słonecznym. Bańka o rozpiętości 720 mln kilometrów napakowana elektrycznie naładowanymi cząsteczkami.

JOWISZ - Księżyce

Jowisz posiada kilkadziesiąt księżyców, na tyle dużych, że je widzimy oraz prawdopodobnie o wiele więcej małych, dziś niedostrzegalnych, bez wątpliwości możliwych do odkrycia w przyszłości. Niektóre z nich osiągają nawet rozmiary planet. Śmiało można powiedzieć, że Jowisz ma swój mały układ „planetarny”. Dzięki swojej niesamowitej grawitacji, ściągnął do siebie asteroidy i inne kosmiczne skały. Większość z nich zachowuje pewien porządek. Ale są pewne wyjątki. Rządzi nimi chaos. Wyobraźmy sobie sprinterów ustawionych na ścieżkach, każdy biegnie po swojej linii, nie zderzają się. To mechanika ciał niebieskich. Każdy księżyc jest fascynujący  4 najbardziej znaczące księżyce odkrył Galileusz. On pierwszy zaobserwował ich orbitowanie wokół planety. Nazwano je ku czci Jowisza, to kochankowie bogów. Pierwszy, główny księżyc to o, bardzo aktywny wulkanicznie. Erupcje występują tam cały czas. Wyrzucają magmę na ponad 300 km w przestrzeń kosmiczną. W tym wspaniałym miejscu znajduje się ponad 100 wulkanów, niektóre wielkości Kalifornii. Ganimedes jest największym księżycem w układzie słonecznym  5 razy większy od ziemskiego Księżyca. Kallisto ma najwięcej kraterów. Z pewnością zebrał niezłe baty w swoim życiu. I jeszcze Europa, królowa lodu. Nikt tak właściwie do końca jej nie zna. Wygląda jak pęknięte jajko. Wygląda, jakby kiedyś zgromadziła się tam woda, zamarzła i następnie lód pękł. Uważa się, że wzory te są spowodowane siłami pływowymi. Europa miejscami wydaje się być gładka i szklista, w innych miejscach górzysta. W rzeczywistości przypomina ziemskie zmarzliny. Na Antarktydzie znajduje się jezioro o nazwie Vostok, które naukowcy uważają za analogię tego, co widać na powierzchni Europy. Antarktyda to ogromna, gruba skorupa lodowa, pod którą znajduje się płynne jezioro. Myślimy, że podobnie jest pod powierzchnią lodu na Europie. Im głębiej, tym więcej lodu i może nawet płynna woda. Wierzymy mocno, że jest tam płynna woda. To jedyne miejsce poza Ziemią, o którym wiemy, że płynna woda może być tam dłużej niż milion, może 2 mln lat. A tam gdzie woda, może być życie. Europa jest pełna sekretów. Może nawet zawierać gejzery, głęboko pod zamarzniętą skorupą. Pod skorupą jest ogromny ocean, większy niż Ocean Spokojny skupiający połowę ciekłej wody. Czeka na dalszy bieg wydarzeń. Obecność wody oznacza jedno. Może nie jesteśmy sami.

JOWISZ - Pierwsze obserwacje (czerwona plama)

Galileusz, ojciec współczesnej astronomii, po raz pierwszy zaobserwował Jowisza. Na początku 1610 roku, zaledwie 18 miesięcy po wynalezieniu teleskopu, Galileusz miał już własny teleskop i obserwował Jowisza. W 1665 odkryto najbardziej fascynującą cechę Jowisza. Olbrzymie „czerwone oko”, oko ogromnej burzy. Niepodobne do czegokolwiek na Ziemi. Burza ta szaleje już przynajmniej 300 lat. To sen każdego meteorologa. Wielka czerwona plama jest naprawdę ogromna. Nawet Ziemia nie zakryłaby tej plamy w całości. To największa burza w układzie słonecznym. Oko ma szerokość 19 300 km.   Ziemia, tylko 12 900 km. Na krawędzi plamy wiatr wieje dość szybko. Ale za to środek plamy jest spokojny. To coś całkiem innego, niż huragan. Huragan posiada oko i turbulentny przepływ powietrza w centrum. Czerwona plama należy do raczej, spokojnej. Lot balonem w czerwonej plamie należałby do raczej przyjemnych. Dopóki unika się rzeczy, typu burze i niespokojne miejsca. Pomimo dużej prędkości, lot byłby dość spokojny. Pomimo, prędkości 560 km/h. Najszybszy wiatr wiejący na Ziemi miał prędkość 280 km/h. Ale czy burza ta podobna jest do ziemskiej? To olbrzymi zbiór chmur kręcących się wokoło, błysków, piorunów, itp.  Możemy więc tylko sobie wyobrazić co dzieje się w jej wnętrzu, jakiego rodzaju skondensowane pary gazów tam występują. Sławna, czerwona plama to system wysokich ciśnień, któremu obrót zajmuje 10 dni. Prawdę mówiąc ten huragan nazywany jest antycyklonem. To nazwa dla takich huraganów, które obracają się w przeciwnym kierunku niż zwykle. Ale to nie jedyna ciekawostka. Huragany, by się uformować, potrzebują wody. W czerwonej plamie nie ma grama wody. Ta niekończąca się burza żywi się czymś innym. Czym? 
Wielka, czerwona plama na Jowiszu to niekończąca się burza. Kolosalna burza, z gwałtownym wiatrem i błyskawicami. Łowcy burz z uwielbieniem by za nią gonili. Dr Tim Dowling z Uniwersytetu w Louisville wyszukuje czegoś podobnego tu, na Ziemi. Czerwona plama jest jak ogromna, na kształt jajka masa gazów, coś, co jakby uspokaja ciecz i ściska ją w głąb, gdzie nie tworzą się błyskawice. Ale gdy spojrzeć na brzegi czerwonej plamy, zwłaszcza na północny zachód, zauważyć można jedne z najbardziej przerażających burz na Jowiszu. Plama nie ma oka i nie napędza jej woda. Na Jowiszu nie ma żadnego oceanu, z których to tworzą się huragany. Co więc podtrzymuje tę kolosalną burzę? Z mojej perspektywy, odnoszę wrażenie, że to mini wulkan zewnętrz Jowisza. A właściwie to atmosferyczny wulkan. Dr Baines sądzi, że gorące gazy wznoszą się z głębi planety. Próbując uciec tworzą ogromny wir. Musi tam być jakiś napęd tego cyklu, tak mi się wydaje. Ale to tylko teoria. Jak na razie nauka nie znalazła odpowiedzi na te pytania. Obecnie sformułowane teorie nie wyjaśniają kształtu plamy oraz dlaczego pozostaje ona w jednym miejscu. Intryga narastała z latami. Stała się jeszcze głębszą tajemnicą, ponieważ zamiast gładkich, nie zaskakujących wydarzeń wokół plamy, zauważyliśmy nieład oraz niewielkie struktury pojawiające się i znikające co dzień, co stało się intrygujące, cały ten chaos i ciągła egzystencja czerwonej plamy. Burze na Jowiszu nie ograniczają się jedynie do Wielkiej Czerwonej Plamy. 
Ogromne, grube pokłady chmur unoszą się przykrywając całą planetę. We wnętrzu chmur na Jowiszu grzmoty są bardzo głośne. Właściwie, to błyskawice te przemieszczają się 4 razy szybciej, niże te na Ziemi. Uderzają z prędkością około 4 800 km/h. Deszcz pada dwa razy szybciej niż na Ziemi. Rozdzielenie ładunków, dodatniego, umieszczonego w górnej części chmury, od ujemnego u dołu, jest 2 razy wydajniejsze, niż na Ziemi, z tego właśnie powodu, że deszcz na Jowiszu pada znacznie szybciej. Wieże kłębiastych przepływów na Jowiszu są 3 razy wyższe, niż na Ziemi. Sięgają nawet 50 km, kiedy to na Ziemi mają jedynie około 10 km wysokości. Przetrwanie burzy w czerwonej plamie graniczy z niemożliwością, przy prędkościach wiatru sięgających 560 km/h. Dla porównania, huragan Wilma, ten, który osiągnął największą prędkość z dotychczas zarejestrowanych na Ziemi, zmiótł półwysep Yucatan w 2005 roku ledwie tchem, z prędkością 280 km/h. Nasza pogoda jest dość prosta, na Jowiszu za to bardzo skomplikowana. Na Jowiszu zasadniczo jedna burza układa się na drugiej, a ta na następnej ciągle na siebie nacierając. Na Jowiszu to całkiem normalne zjawisko. Burze te poruszają się w innej ciekawej formacji Jowisza, w dzikich strumieniach nieustannie okrążających planetę. Naukowcy dopiero zaczynają rozumieć czym one są i skąd się biorą. Jest tam taki ogromy strumień masy skierowany na wschód, to znaczy taki, że w jednej sekundzie przepływa strumień w ilości ponad półtorej boiska futbolowego. 
To ogromna prędkość przepływu 29 innych, różnorakich pasów i stref rozciąga się wychodząc z tego pasa. To one tworzą niezwykły wygląd Jowisza. Poruszają się w różnych kierunkach, jedne na wschód, inne na zachód. Są stosunkowo małe, w porównaniu do tych na równiku, lecz w porównaniu do Ziemi są masywne, niezwykle szybkie wiatry wiejące tam i z powrotem. Wpływa na to ma tempo rotacji planety. Ruch Jowisza generuje spore ilości energii. Energia ta używana jest na wytworzenie tak dużej ilości strumieni poruszających się w różnych kierunkach wzdłuż całej planety. Zatem to co widać na powierzchni Jowisza to przesadna wersja ziemskiej pogody. Spektakularne wiry tworzą się w chmurach, na powierzchni. Sądzi się, że energia napędzająca ten fenomen pochodzi z intensywnego ciepła wewnątrz planety. Nie spotykamy się z tym na co dzień. Postawmy bojler z wodą na piecu. Woda zacznie wrzeć, bąbelki uwalniają się od dna kierując ku górze próbując zamieszać wodę. To samo dzieje się na Jowiszu, gazy i ciecze znajdujące się wewnątrz planety próbują oddać ciepło ku powierzchni. Istnieją podstawowe prawa fizyki wyjaśniające masywne strumienie masy. Powinniśmy być stanie jakoś wytłumaczyć te zjawiska. Ziemia posiada 1 główny strumień przepływu przemieszczający się na wschód oraz drugi, duży strumień poruszający się na zachód - pasat. Pomnóż to razy 3, a otrzymasz strumienie na Jowiszu. Zupełnie inny niż na Ziemi. No, może przesadziłem. Można powiedzieć, że to Ziemia na sterydach. Nieźle, nie?! Gdybym zrozumiał to, co dzieje się na Jowiszu, Ziemia byłaby bułką z masłem. Tajemnice Jowisza nie ograniczają się jedynie do samej planety.

JOWISZ - Zderzenie z kometą Shoemker- Levy 9

Nie ma większego dowodu na wielkość Jowisza, jak wydarzenie w lipcu 1994 roku. Kometa Shoemaker-Levy 9 nacierała w stronę Jowisza. Gdy wpadła w sidła Jowisza, nie było już dla niej ratunku. Pocisk był na kursie kolizyjnym z gazową kulą. Grawitacja Jowisza tak ją załatwiła, że kometa rozleciała się na kawałki uderzające w powierzchnię planety. Kawałki te weszły w Jowisza z prędkością 59 km/s. Gdy pocisk leci z prędkością naddźwiękową powstaje fala uderzeniowa. Zobaczyć można pewne chmury materii wyrzuconej z miejsca, w który uderzyła skała. Jeden z fragmentów uderzając w atmosferę Jowisza wygenerował wyrzut materii  na 2 900 km w przestrzeń. Gdyby Ziemia była na kursie kolizyjnym tej komety, skutki uderzenia byłyby katastrofalne. Podobne do tych, które przyczyniły się do wyginięcia dinozaurów. Energia uwolniona podczas uderzeń tych fragmentów skał była 10 razy, może nawet 20 razy większa od całego ziemskiego arsenału bombowego. Usuńmy na chwilę Jowisza z obrazka. Kometa wlatuje do wnętrza układu słonecznego. Gdzie się uda? Nie wiemy. Może uderzyć w Ziemię. Uderzenie w Ziemię totalnie zmieniłoby stan rzeczy. 
Eksperci twierdzą, że uderzenia komet w Jowisza występują nawet 8 000 razy częściej, niż w Ziemię z powodu efektu frisbee. Ponieważ Jowisz nie ma skrupułów, może wciągnąć w swoje sidła każdą, błądzącą kometę. Ale gdzie je wyrzuci, tego już można się tylko domyślać .I tak komety takie Jowisz może wyrzucić w stronę Ziemi, w stronę Słońca lub poza granice układu słonecznego. Jest pewien powód, dla którego planeta ta odrzuca kosmiczne rupiecie. Jowisz, jako największy obiekt w układzie słonecznym, ma ogromną grawitację. Zatem obce ciała niebieskie dosłownie uciekają, ponieważ ich trajektoria lotu zaginana jest przez grawitację Jowisza i zwykle jeszcze przyspieszana. Czasami na zawsze pozbywa się obcych z naszego układu. Żaden ziemski rzut nie może równać się z Jowiszowym. To szybciej, niż najszybsza kula karabinowa. Jowisz wyrzuca te śmieci z prędkością prawie 50 km/s. Cuda Jowisza są ciężkie do zgłębienia. Od stuleci zniewalają ludzi. Prehistoryczni ludzie uważali, że porusza się wśród gwiazd, stał się więc czczoną planetą. Jowisz był królem bogów, w mitologii rzymskiej. Możliwe, że istnieje również biblijny odnośnik do Jowisza. Odkąd skończyłam 5 lat, słyszałam jak ludzie mówią: ”To była gwiazda betlejemska! ” Była, czy nie była, właściwie to nie ma jak sprawdzić, czy była to pojedyncza gwiazda, czy może zjawisko astronomiczne wyrównania ciał niebieskich. Zjawisko to znane jest bliżej jako koniunkcja. Według badań Jowisz i Wenus pokazały się na niebie jako 1 gwiazdo-podobny obiekt, 3go sierpnia przed Chrystusem i mogły być widoczne na wschodnim, nocnym niebie.

JOWISZ - Podróż balonem

Dr Andrew Ingersoll jest poważanym znawcą tej planety. Zabierze nas na przejażdżkę. Potrzebny byłby specjalny balon, ponieważ atmosfera Jowisza w większości składa się z wodoru. Wodór jest najlżejszym gazem. Zwykły, dmuchany balon by zatonął. Jedyny gaz, który byłby lżejszy od schłodzonego wodoru, to gorący wodór. Potrzebny więc byłby balon wypełniony gorącym wodorem. Przez ostatnie 10 lat inżynierowie z NASA rozwijają balony dalekosiężne dla zrobotyzowanych misji kosmicznych. Jak wiadomo podgrzanie wodoru to podstępna sztuczka. Powstanie tego molocha to niezła łamigłówka. Uformowanie się Jowisza to największa planetarna tajemnica układu. Niektórzy twierdzą, że to niedoszła gwiazda. Ma właściwe elementy, zupełnie jak Słońce, czyli wodór i hel. Ale za małą masę, by wytworzyć odpowiednio wysokie ciśnienie i temperaturę konieczne do rozpoczęcia fuzji jądrowej. 
Więc zamiast gwiazdą stał się planetą. Według pewnej teorii w naszej galaktyce istniała chmura materii, która miała ten sam skład chemiczny, co Słońce. Zapadła się pod własnym ciężarem i zostało trochę resztek. Z tych resztek powstały planety. Większość z nich zajęło formowanie Jowisza. Reszta utworzyła Słońce. No i maciupeńkie resztki, z których powstała np. Ziemia. Jowiszowe obracające się gazy przyciągnęły pierwiastki lekkie i z czasem Jowisz rósł w siłę. Zupełnie jak ostryga, tworząca warstwy dookoła ziarnka piasku, tworząc perłę. To czego Jowisz nie wchłonął, wyrzucił w przestrzeń kosmiczną. Jowisza można nazwać większym bratem, który na naszym podwórku, ochrania nas przed opryszkami próbującymi się na nas wyżyć. Lubię myśleć o nim, jak o facecie bawiącym się frisbee. Chwyta obiekty i wyrzuca je w przestrzeń. Chroni planety wewnętrzne, tj. Ziemię, Marsa i Wenus, przed tymi niebezpiecznymi obiektami. Przez sprzątanie tego rumowiska, wyrzucanie śmieci, czasem wrzucanie ich w stronę Słońca, gdzie zginą na zawsze, Jowisz czyści ścieżkę, po której wędrują inne planety układu. Definitywnie panuje na tym podwórku, a Ziemia może zawdzięczać mu swe istnienie. Wpływa na trajektorię lotu komet, a nawet niektórych meteorytów i asteroid, więc poza OBZ Jowisz pomaga nam odganiać niebezpieczeństwa spoza układu słonecznego. Zatem obecność Jowisza może być jednym z powodów, dla których na Ziemi istnieje życie i mamy takie fajne, przyjazne środowisko zamiast obijanej kometami powierzchni.

JOWISZ

643 mln km od Ziemi istnieje miniaturowy układ słoneczny składający się z ponad 60 księżyców krążących dookoła potężnej, gazowej planety. Jej piękne, płynne kolory i plamy na powierzchni skrywają gwałtowne burze i strumienie masy. Czy tę ogromną, gazową kulę uważano za gwiazdę betlejemską? Czy któryś z jej księżyców skrywa życie pod lodowatą skorupą? Jowisz, olbrzymia planeta krążąca w średniej odległości 778 mln km od Słońca .Olbrzymia, intrygująca kula. Ta obracająca się kula gazu może wydawać się dziełem grafika, ale jej obraz jest autentyczny .Na Jowiszu panują najbardziej egzotyczne warunki pogodowe w całym układzie słonecznym. Jowisz składa się w 84% z wodoru i prawie 14% z helu, dwóch najlżejszych i najpospolitszych pierwiastków we wszechświecie, zebranych w jedną masywną kulę. Średnica Jowisza jest 11 razy większa od ziemskiej, więc bez problemu można by w nim zmieścić 1000 planet wielkości Ziemi. Jowisz to pan układu słonecznego. Około 70% masy wszystkich planet systemu to masa Jowisza. Wśród planet to duży chłopczyk dominujący na podwórku. To największa planeta układu słonecznego. Widoczna gołym okiem. Dzień na Jowiszu trwa tylko 9,9 godzin. Pełny obieg wokół Słońca trwa 11,86 lat. Człowiek ważący 68 kg na Jowiszu ważyłby prawie 160 kg. Chmury burzowe składają się z amoniaku, siarki i wody. Eksploracja Jowisza to nie lada wyzwanie dla NASA. To nieprzyjazne środowisko, ze skrajnymi temperaturami, od zamarzania do wypalania. Promieniowanie elektromagnetyczne Jowisza jest dość intensywne. Podróżnik zginąłby w mgnieniu oka. Potrzebny byłby ciężki, ołowiany kombinezon, co jest trudne do udźwignięcia. Zatem załogowa wyprawa na Jowisza to spore wyzwanie technologiczne dla konstruktorów. Lądowanie nie wchodzi w rachubę. Jowisz to wielka kula gazu. Składa się z gazu. Nie ma tam właściwie na czym wylądować. Lądownik grzązł by coraz głębiej w chmurach jowiszowego gazu, aż zgniotłoby go ciśnienie atmosferyczne .Czyni to wyprawę na Jowisza nie lada wyzwaniem. A co, gdy w końcu uda się nam tam dostać?